Ubiegły weekend (16-17 kwietnia) był dla zawodników ekipy Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team bardzo aktywny i obfitował w wiele startów zarówno w zawodach krajowych, jak i zagranicznych.
Katarzyna Solus-Miśkowicz zajęła 1. miejsce w Pucharze Słowacji w Turčianskich Teplicach z czasem 1:13:47. Kiedy Kasia rozkręcała się u naszych południowych sąsiadów, pozostali członkowie drużyny rywalizowali o dobre lokaty w Bike Maratonie, w podwrocławskiej Miękini. Michalina Ziółkowska z czasem 3:07:21 zajęła bardzo dobre, drugie miejsce. Męska część drużyny, czyli Michał Ficek i Bogdan Czarnota także nie zawiedli i uplasowali się w pierwszej dziesiątce. Michał z czasem 2:43:18 zajął 7 pozycję w klasyfikacji Pucharu Polski, a Bogdan z rezultatem 2:45:39 zakończył wyścig tylko oczko dalej, na miejscu 8. W klasyfikacji drużynowej Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team zajął drugie miejsce.
Poniżej kilka słów zawodników na temat ubiegło weekendowej rywalizacji.
Komentarz Katarzyny Solus-Miśkowicz (I miejsce w Pucharze Słowacji w Turčianskich Teplicach)
No i następna niedziela spędzona na wyścigu. Chyba nadrabiam zaległości z zeszłego roku. Tak naprawdę to w tym momencie najlepszy trening dla mnie to wyścig. Puchar Słowacji w Turciaňskich Teplicach to fajne cross country niedaleko domu! Mój Scott sam się rozpędza, więc jak się od startu rozpędziłam tak i też dojechałam. Bardzo cieszy mnie każdy wyścig i to że mogłam wrócić do ścigania, że znów spotkałam tyle znanych twarzy z całej Polski. Chyba już stara jestem skoro tak mówię, ale ponad 10 lat ścigania to jednak sporo czasu. Do zobaczenia na następnym wyścigu.
Komentarz Michaliny Ziółkowskiej (II miejsce w Bike Maratonie w Miękini)
Czego można było się spodziewać po polnych i leśnych ścieżkach w okolicy Wojnowic i Miękini? Na pewno solidnej dawki błota, bo przez ostatnie kilka dni pogoda nie rozpieszczała, a powrót z pracy w piątkowy wieczór w strugach deszczu nie pozostawiał już żadnych złudzeń. Nie ma gór, więc nie są to tereny dla mnie, ale kilka singli i krótkich podjazdów, dużo szybkich, leśnych ścieżek to doskonała okazja, by potrenować wszystko to, z czym mam największy problem – szybkość i dynamika, płynne pokonywanie zakrętów. Tłum spragnionych rywalizacji zawodników, wyraźnie wygłodniałych po długiej zimowej przerwie ruszył od razu mocno. Trochę przespałam pierwszą część wyścigu, a kiedy już się przebudziłam i ożywiłam, dostałam sygnał, że ok. 2 minuty przede mną jedzie Magda Sadłecka, która dobrze się odnajduje w tłumie. Dopiero gdzieś przed drugą rundą dystansu Giga, na tym przyjemniejszym fragmencie trasy, gdzie zahaczaliśmy chyba o wszystkie możliwe single w okolicy, złapałam swój rytm i zaczęłam nieco nadrabiać. Ostatecznie dotarłam na metę minutę po Magdzie. Dawno nie miałam okazji nałapać tyle błota po drodze, na koniec popadał deszcz i tak zakończył się mój pierwszy maraton w Polsce.