Burzowy front przewalający się nad Lubelszczyzną mógł zniechęcić do startu w Janowie Lubelskim w kolejnym maratonie Mazovii. Ci śmiałkowie, którzy nie ulękli się piorunów i grzmotów, zapamiętają tę rowerową przygodę na długo.
Ekipa Cezarego Zamany sprawnie uporała się ze skutkami burzowego Armagedonu i w dniu startu rowerowe miasteczko w przestronnym parku rozrywki Zoom Natury w Janowie czekało na kolarzy. Jedynym wspomnieniem gwałtownych nawałnic był przyjemny chłód i rześkie podmuchy wiatru.
Piękny przykład dali już hobbyści, którzy w ponad 100-osobowym peletonie nie tylko sprawnie pokonali urozmaiconą trasę. Przez ostatnie dwa kilometry toczyli niekończącą wydawałoby się walkę z przeciwnym wiatrem, wiejącym znad zalewu. Widoczna już wtedy meta przybliżała się ku nim wolno, co mogło działać na kolarzy demotywująco. Zawodnicy nie stracili jednak rezonu i naciskali na pedały do samego końca.
30-kilometrowy dystans Fit przebiegał nietradycyjnie, bo osobno od Mega i Giga. Kolarze ruszyli na południe, kierując się prosto na zielone janowskie lasy i najcenniejsze tamtejsze rezerwaty przyrody. Grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji i nie puścić kolarzy przez tak cudowny zakątek polskiej przyrody.
Zawodnicy z Mega i Giga wystartowali na północ, gdzie czekała na nich uwielbiana i najbardziej chyba wyczekiwana w cyklu Mazovii trasa MTB. Decyzją Cezarego Zamany, dyrektora sportowego Cisowianka Mazovia MTB Marathon, start został przeprowadzony w nietypowy sposób. Wszystkie 10 sektorów startowych połączono w jeden, 200-osobowy peleton. Skojarzenia z peletonem zawodowych kolarzy z Tour de France jak najbardziej na miejscu. Po sygnale Zamany nastąpił wspólny, honorowy start i grupa zawodników przejechała przez centrum Janowa Lubelskiego. Była to swoista demonstracja i zarazem dowód, że w tym mieście tego dnia obchodzone jest rowerowe święto. Atmosferze ulegli nawet kierowcy: mimo że trasa przebiegała po drogach krajowych, nie dało się słyszeć żadnych klaksonów. Gromkie i częste były za to oklaski dla zawodników. Było tak uroczyście, że mimo odliczenia startu ostrego na granicy Janowa, zawodnicy nie od razu nadepnęli mocniej na pedały, jak by chcąc zatrzymać ten moment przejazdu.
Sielanka zakończyła się na pierwszym zjeździe. Za sprawą niespokojnej pogody wodne potoczki zgotowały zawodnikom pierwszą poważną błotną przeprawę. Późniejsze wyzwanie następowały bardzo szybko, jeden po drugim: podjazdy i niepewne, bo bardzo śliskie zjazdy nasilały się z kilometra na kilometr.
Czas dojazdu pierwszych zawodników z Giga (prawie trzy i pół godziny), pokazuje, że była to nie lada przeprawa. Szczególnie dla tych którzy kończyli maraton z czasem ponad 5 godzin.
Na dystansie Giga zwyciężył Kacper Cacko, który 80 km przejechał z czasem 03:27:16. Tuż za nim wjechał Damian Perkowski z czasem 03:27:17. Trzeci był Mariusz Hajzler z czasem 03:36:41. Wśród kobiet najlepsza była Joanna Gumieniak z czasem 04:05:15, za którą na metę wjechała Magdalena Kosko z czasem 04:27:35 i Zofia Sołtys z czasem 04:33:29.
Na dystansie Mega zwyciężył Karol Rumsicki, który 55 km pokonał z czasem 02:20:48. Drugi wjechał Tomasz Murdzia z czasem 02:21:15. Trzecie miejsce zajął Piotr Gumieniak z czasem 02:21:16. Wśród kobiet najlepsza była Izabela Macutkiewicz z czasem 02:46:28, za którą na metę wjechała Magdalena Kuszmider z czasem 02:49:32 i Małgorzata Lutecka z czasem 02:59:08.
„Klimat janowskiego maratonu jest niepowtarzalny i nie sposób sobie wyobrazić jego braku w cyklu w przyszłym roku. Dlatego pozwalam sobie zmienić oficjalne hasło tego regionu z Lubelszczyzna smakuje inaczej na Lubelszczyzna smakuje lepiej” podsumowuje maraton Cezary Zamana.