Kolarski weekend w Jeleniej Górze przeszedł do historii. Najbardziej prestiżowy wyścig XC organizowany w Polsce mieliśmy więc w rowerowym menu w sobotę, a niedziela minęła pod znakiem rywalizacji w maratonie UCI Marathon Series – w ramach cyklu Bike Maraton.
Na trasach w Parku Paulinum sobotnie ściganie zaczęło się już o godzinie 9:30, ale ten pierwszy i wszystkie kolejne wyścigi były jedynie przygrywką do dwóch głównych startów: o 13:45 zaplanowano rywalizację elity kobiet, a o 15:45 na trasę wyjechać mieli mężczyźni. Juniorzy i młodzicy przecierali więc ścieżki, kibiców robiło się coraz więcej, a przyciągało ich przede wszystkim nazwisko Mai Włoszczowskiej, choć oczywiście lista topowych nazwisk na tych zawodach była o wiele dłuższa i wielu pasjonatów MTB pojawiło się właśnie dla nich.
Traf chciał, że na piątkowej konferencji prasowej w Osadzie Śnieżka za stołem zasiadły trzy zawodniczki, które następnego dnia podzieliły między sobą miejsca na podium. Po pasjonującej walce i pogoni za Jolandą Neff, pierwsze miejsce przypadło Mai Włoszczowskiej, drugie właśnie Neff, a trzeci Anne Tauber. Doskonały start zaliczyła też Marlena Droździok – dojechała czwarta, tuż za utytułowanymi rywalkami i jako pierwsza w kat. U-23. Fantastyczna atmosfera na zawodach i ogłuszający doping niosły Maję Włoszczowską po zwycięstwo, ale pozostałe zawodniczki również doskonale czuły się na jeleniogórskiej trasie i wśród polskich kibiców.
Faworytów w wyścigu elity mężczyzn można było wymienić przynajmniej kilku: Giger, który wygrał tu rok temu, Sintsov, Becking, Mc Connel, Gluth, Ivanov… Ranking UCI podpowiadał swoje, zawsze jednak trzeba zostawić trochę miejsca na niespodzianki i zaskoczenia. Kilka dni przed wyścigiem okazało się, że z powodu kontuzji zabraknie mistrza olimpijskiego z Londynu Jaroslava Kulhavego. Na pewno wśród kandydatów do zwycięstwa byli też Marek Konwa, który wygrał tu dwa lata temu i Bartłomiej Wawak. Panowie ruszyli mocno i początkowo ton rywalizacji nadawał Australijczyk Daniel Mc Connell, aktywnie jechali Gluth, Sintsov, Becking, Giger, Skarnitzl, Ivanov i Konwa. Wawak przesuwał się stopniowo do przodu, aż wreszcie urwał się rywalom i samotnie, w glorii zwycięzcy, wjechał na metę po morderczych sześciu rundach. Pytany przed startem o swoje szanse uciekał przed jasną deklaracją, że przyjechał tu wygrać, ale tak właśnie się stało. Na mecie wyprzedził drugiego Hansa Beckinga i trzeciego Antona Sintsova.
Maja Trophy Race co roku gości w Jeleniej Górze absolutny top światowego MTB, a klasa HC, którą zawody posiadają, to tylko oczko niżej niż Puchar Świata. Rok temu w naturalny sposób wyścig był napędzany srebrem Mai Włoszczowskiej z Rio de Janeiro, ale marka i ranga zawodów nadal się utrzymuje. W tym roku Jelenia Góra gościła rekordową ilość uczestników – było ich prawie 300, z 18 krajów i 4 kontynentów. Co roku pojawiają się tu głośne nazwiska, a kto raz zdecydował się tu przyjechać – wraca. To impreza ważna też dla polskiego MTB – ścigamy się u siebie, z najlepszymi. I wygrywamy. Tym większe brawa należą się Włoszczowskiej i Wawakowi.