Każdy kto choć trochę interesuje się rożnymi dyscyplinami sportu wie, że od zeszłego tygodnia we Francji (a na początku na Wyspach Brytyjskich) rozgrywana jest 101 edycja legendarnego wręcz wyścigu Tour de France.
Długo zastanawiałem się co mogę na ten temat napisać. W końcu wyścig trwa 3 tygodnie, od początku wiele się dzieje, ale uznałem, że pisanie relacji dzień po dniu, czy nawet tydzień po tygodniu jest trochę nużące i bez sensu.
Oglądając po kolei wszystkie etapy odniosłem wrażenie, że nie będzie to taki sam wyścig jak ten który miałem okazje oglądać rok temu. Już na pierwszym etapie upadek jednego z najlepszych sprinterów, a jednocześnie kolegi z zespołu Michała Kwiatkowskiego był sporym zaskoczeniem.
No właśnie Michał….Nie będę ukrywał, że czuję się patriotą i z dnia na dzień duma, że jestem Polakiem rośnie. W czasie wyścigu pokazują Kwiatka dzielnie jadącego w białej koszulce czyli koszulce dla najlepszego młodzieżowca, a Bartek Huzarski zabiera sie w ucieczkę i walczy o czerwony numerek, którym nagradzany jest najbardziej waleczny zawodnik.
Gdy kończy się relacja z samego wyścigu, Eurosport przenosi się do mini studia, które podąża za zawodnikami. W studio siedzi Greg Lemonde, dawny zwycięzca „wielkiej pętli”zaproszony jako specjalista w kolarstwie szosowym. Zachwyca się jazdą Michała opowiadając jakim jest talentem, dyskutując o Alberto Contadorze zauważa, że jego głównym pomocnikiem na góry ma być polak Rafał Majka… .
W przerwie reklamowej podczas wyścigu jak zwykle reklamy o piłce, mundialu. Ale nagle na ekranie pokazuje się Chris Niedenthal. Opowiada o Polsce, o tym, że jest zafascynowany tym jak zmienia się nasz kraj. Widział jak walczymy o wolność, a teraz jak potrafimy z niej korzystać.
WOW. Same zachwyty o Polakach. Niech Wszyscy wiedzą, że jesteśmy waleczni, że mamy wspaniałą historię, a młode pokolenie walczy o swoje… .
Wyłączam telewizor, odpalam laptopa i całe powietrze jakby ze mnie uchodziło w ułamku sekundy.
Mimo treningów na szosie, oglądania przeważnie kolarstwa szosowego nadal czuję się kolarzem górskim, a o tej odmianie kolarstwa jakby ciszej.Pewnie nie wiecie, ale Akademickie Mistrzostwa Polski na których startowałem były eliminacją do Akademickich Mistrzostw Świata. Niby nic, ale te zawody są rozgrywane w Jeleniej górze i właśnie dzisiaj odbyły się pierwsze starty na rowerach górskich.
DLACZEGO?! Dlaczego nikt o tym nie pisze?! Dlaczego po raz setny słyszymy o tym, że Lewandowski „strzela” bramki na treningach i że idzie mu super, a informacje o tym, że Polacy zajmują pierwsze miejsce w jeździe indywidualnej na czas (zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn) i to w najważniejszej imprezie w roku, dodatkowo rozgrywanej na naszym podwórku, jest jakoś skrzętnie pomijane. Ja wiem, że piłka jest może bardziej widowiskowa, że ciągle się coś dzieje, a siedząc na stadionie widzimy grę bez przerwy przez 90min nie czekając aż zawodnicy zbliżą sie do miejsca w których stoimy (jak wygląda to w przypadku stania na trasie wyścigu kolarskiego). Nie zmienia to faktu, że puchar świata w XC rozgrywany u naszych południowych sąsiadów przyciągnął w tym roku ponad 10tys ludzi! Dla porównania na AMPach po za „krewnymi i znajomymi królika” nie było chyba nikogo.
Czuję sie sfrustrowany. Ludzie którzy trenują kolarstwo górskie na najwyższym poziomie maja pełno wyrzeczeń. Wielogodzinne treningi, przemieszczanie się na zawody samochodem lub małym, klubowym busikiem na drugi koniec Europy (bo przecież ich kluby nie moga sobie pozwolić na lot samolotem), hektolitry potu i po za satysfakcją prawie nic z tego nie mają. Nie dośc, że nagrody są niewspółmierne do pracy jaką włożyli, nie dość, że PZkol nie potrafi zrobić zawodów z krwi i kości na które przyjeżdżaliby zagraniczni prosi to jeszcze ich wielkie sukcesy znikają w natłoku nie ważnych informacji życia codziennego.