Ostatni etap zaczął się pechowo dla „pomarańczowych”. Maciej Paterski oraz kilku jego kolegów z drużyny było zamieszanych w kraksę, która miała miejsce przed pierwszą premią lotną, podczas walki o pozycje i sekundy bonifikaty. Reprezentanci polkowickiego zespołu mocno się poobijali, ale mogli kontynuować zmagania. Uszkodzone zostały też rowery, które trzeba było naprawić lub wymienić na zapasowe. Peleton nie miał zamiaru wykorzystywać pecha CCC Sprandi Polkowice i poczekał aż lider wróci do stawki.
Premię lotną wygrał najgroźniejszy rywal Paterskiego w generalce, Kamil Zieliński (Domin Sport) zmniejszając swoje straty do 3 sekund.
Wszystko to wydarzyło się na pierwszych kilku kilometrach etapu. Sytuacja się uspokoiła dopiero po premii górskiej 1.kategorii, na której zaatakował Marek Rutkiewicz (Wibatech 7r Fuji) i Adam Stachowiak (Vostar), rozrywając peleton na dwie grupy. Potem atak przeprowadziła „szóstka” – Emanuel Piaskowy (Team Hurom), Jiri Polnicky (Czechy), Thomas Stewart (One Pro Cycling), Adrian Honkisz (Wibatech 7r Fuji), Oleksandr Prevar (Kolss), Eduard Vorganov (Minsk Cycling Club), odjeżdżając na 6 minut.
Peleton zaczął odrabiać straty do czołowej „6”, ale bardzo powoli. Na finałowe 20 kilometrów ucieczka wjechała z przewagą prawie 3 minut i było to wystarczająco dużo, by dowieźć prowadzenie do mety. Było to na rękę Maciejowi Paterskiemu, gdyż uciekinierzy zebrali sekundy bonifikaty i nie musiał się martwić walką o wysokie miejsce w sprincie.
Etap padł łupem Stewarta, który wyprzedził na finiszowych metrach Polnickiego i Honkisza. Paterski zameldował się na 15. miejscu, z tym samym czasem co Zieliński i mógł się cieszyć z triumfu w całym wyścigu. Piotr Brożyna zwyciężył natomiast w klasyfikacji młodzieżowej.
Poza sukcesem w generalce, Paterski wraca z wyścigu z wygraną w kryterium, na 1.etapie oraz 4. i 6.lokatą na etapach.
Zaraz po powrocie z Giro d’Italia, w pierwszych dwóch dniach rywalizacji, w kryterium i na 1.etapie czułem się naprawdę mocno. Ostatnie dwa dni nie były już jednak tak przyjemne. Noga się już tak dobrze nie kręciła i mentalnie też nie było łatwo. Udało się jednak dowieźć prowadzenie do samego końca, dzięki ogromnemu wsparciu kolegów z zespołu – opowiadał Maciej Paterski.
Obawiałem się trochę tego ostatniego etapu, bo zmęczenie było już spore. I faktycznie był on nerwowy – kraksa na początku, trochę zamieszania z trasą i wygrana Kamila Zielińskiego na premii lotnej pokrzyżowały nam szyki. Kamil zmniejszył straty w generalce do 3 sekund, więc zrobiło się bardzo ciasno. Na szczęście uformował się dobry dla nas odjazd, który zbierał sekundy bonifikaty na premiach oraz na mecie. Nikt z ucieczki nam nie zagrażał, więc kontrolowaliśmy sytuację.
Teraz przede mną Małopolski Wyścig Górski. Początkowo miałem jechać Tour de Suisse, ale zdecydowaliśmy, że do Szwajcarii musiałbym się lepiej zregenerować.